(8) Emerytka-lustratorka

W pewnym sensie państwo faktycznie Krystynie Murat pomogło. Nieudolna pani prezes nie została bowiem spuszczona w niebyt jakby nakazywała logika, ale był z niej

od 2006 pracownik administracji państwowej

Niestety tu znowu biała plama. Nic nie wiadomo na jakim stanowisku ją zatrudniono i czy w ogóle dali jej coś do roboty czy pozwolili po prostu spokojnie dociągnąć do emerytury.

W jakiej wysokości jest ta emerytura po tylu latach dyrektorowania, prezesowania i administrowania to tego emerytka Murat pewnie nie zdradzi. Już prędzej można się spodziewać, że zlustruje Jarosława Kaczyńskiego.

Jeśli chodzi o politykę to nie jest taka znowu bardzo wybredna.

Była już radną z listy Solidarności, była radną z listy LPR, była kandydatką do PE z listy ziobrystów czyli Solidarnej Polski, do której wtedy była zapisana.

A jak prezydent Kwaśniewski dał jej Złoty Krzyż Zasługi to wzięła.

*

Ale odkąd pani Krysia wypadła z elity III RP, czyli z tego dyrektorowania w Azotach, to bardzo się zradykalizowała i III RP już się jej nie podoba tak jak wcześniej. Wszędzie widzi jakieś układy, rodzinne i esbeckie. Do piątego pokolenia. Albo jakieś kumoterstwo i ustawki. I dlatego z nudów na dostatniej emeryturze zabrała się za dokładne zlustrowanie tego bajzlu za pomocą Wikipedii.

Bo jak można się domyśleć do 2001 roku wszystko było w porządku, dyrektorem jak wiadomo mógł zostać każdy kompetentny człowiek, żadne konkursy nie były ustawione i w ogóle zmierzaliśmy w słusznym kierunku.

Taka zmiana spojrzenia wynikająca ze zmiany punktu siedzenia to oczywiście nic nowego. Za PRLu spuszczeni ściekiem partyjni też się obrażali i zostawali „rewizjonistami” i nawet potem drukowali w paryskiej Kulturze jak na przykład niejaki Bieńkowski. I też na ogół nikt im nie zabierał tłustych emerytur. Aż takiej krzywdy sobie nawzajem nie robili.

Chociaż może prawdę mówi to stare powiedzenie, że kupę w kącie salonu najlepiej widzą ci, którzy ją zrobili.

(7) Rzucona na odcinek butów

Pod koniec rządów Millera skończyło się dyrektorowanie pani Krysi w Azotach. Ale III RP nie dała jej zginąć – rzuciła ją na odcinek butów.

2003-2004 prezes Prudnickich Zakładów Produkcji Obuwia

W jednym filmie Barei jest taki „dyrektor z zawodu”, którego gra Jerzy Dobrowolski. Rzucają go z jednej fabryki do drugiej dokładnie tak samo jak panią Krysię, która zna się i na azocie i na butach. Normalnie człowiek renesansu.

Z butami jednak nie bardzo jej wyszło.

– Spółka córka skończyła pierwszy rok obrachunkowy ze stratą przekraczającą wartość kapitału założycielskiego – twierdzi Krystyna Murat. – Długi wynosiły dwa miliony złotych. Gdy nie było pracy, ludzi wysyłano na tzw. postojowe. Pracownicy nie musieli wychodzić z domu, a mieli płacone. – Za kadencji prezes Murat nie było lepiej – mówi Franciszek Worożański, przewodniczący związków branżowych w obu prudnickich spółkach obuwniczych. – Od czerwca zeszłego roku „Primus” nie wyprodukował pary obuwia. Prezes zatrudniła za to na kierowniczych stanowiskach trzy osoby, które nie miały co robić. Licząca 30 pracowników spółka utrzymywała pięcioosobową radę nadzorczą. Krystyna Murat odpiera te zarzuty, twierdząc, że zatrudniła fachowców, którzy mieli opracować plan naprawczy w interesie całej załogi. – Mając na względzie wyniki ekonomiczne z trzech ostatnich lat i fakt, że nie doczekaliśmy się wsparcia finansowego od państwa, musiałam zgłosić wniosek o upadłość – mówiła w marcu prezes. Wniosek taki do sądu składała

Czytaj więcej: http://www.nto.pl/wiadomosci/opolskie/art/3998537,wszyscy-do-zwolnienia,id,t.html

Zakład nic nie robił, zdychał, od czerwca 2003 do kwietnia 20004 „nie wyprodukował pary obuwia”, ale parę osób przy tym zdychającym zakładzie się jeszcze nieźle pożywiło. Pani prezes, trzy osoby na kierowniczych stanowiskach, pięcioosobowa rada nadzorcza. Tych trzydziestu pracowników płaconych za friko też nie powinno narzekać.

Realnie widać, że całe to prezesowanie pani prezes sprowadzało się do czekania na wsparcie finansowe od państwa. Taka „czerwona ekonomia”. Widocznie na SGPiSie uczyli młode kadry ekonomiczne, żeby patrzeć śmiało w przyszłość, bo państwo zawsze pomoże. Ale tym razem nie wyszło.

 

(6) Życie po Jaruzelu. Krysia trafia do elity III RP

Życie po Jaruzelu zaczyna się dla Krystyny Murat we Francji

1989-1991 wyjazd zarobkowy do Francji

Nie wiadomo co to była za wstydliwa robota, że nic na jej temat nie wiadomo. Ludzie w takich wypadkach bez żenady piszą o zmywaku czy sprzątaniu u bogatego Żyda bo żadna uczciwa praca nie hańbi. A tu nic. Znowu biała plama.

Najlepsze zaczyna się jednak po powrocie. Krystyna Murat wraca z tej Francji i z mety zostaje na kilkanaście lat członkiem zarządu i dyrektorem handlowym w Zakładach Azotowych w Puławach

1991-2003 członek Zarządu i dyrektor handlowy w ZA.

Jest rok 1991, w kraju szaleje kolega Krysi z SGPiS czyli Balcerowicz, państwowe zakłady upadają albo zostają przehandlowane za torbę orzechów, bezrobocie rośnie w oczach, ludzie żeby z czegoś żyć handlują na łóżkach polowych skarpetkami i kasetami z disco-polo. A pani Krysia jak gdyby nigdy nic zostaje od ręki członkiem zarządu i dyrektorem. 11 dni internowania i przesłuchanie na komendzie nie poszło na marne.

W dodatku zostaje tym dyrektorem handlowym nie byle gdzie, bo Azoty w Puławach to nie jakaś manufaktura z trzema pracownikami i szwagrem na kasie, tylko kilka tysięcy ludzi i zakład z pierwszego szeregu. Jak to się mówi „strategiczny”. To nie jest handlowanie pietruszką. Coś nie tak w kontrakcie i można przetrąbić niezłe miliony.

W dodatku firma bogata i funduje swojej pani dyrektor amerykańskie dokształcenie, chyba po to, żeby nie świeciła tylko tą swoją „czerwoną ekonomią”

W 1992 absolwentka DePaul University College of Commerce w Chicago.

Ale największe wrażenie robi te kilkanaście lat u żłobu. Firma państwowa, posada łakoma, rządy się zmieniają. Najpierw jest Bielecki, potem Olszewski, potem Pawlak, potem Suchocka, potem znowu Pawlak, potem Oleksy, potem Cimoszewicz, potem Buzek, wreszcie Miller. Karuzela polityczna się kręci i tylko pani Krysia cały czas handluje tym azotem w Azotach.

 

 

(5) Jaruzel trochę represjonuje panią Krysię ale krótko i bez przesady

Delegatka na I Zjazd krajowy, przewodnicząca ważnego zespołu komisji programowej to już nie jest byle kto.  Toteż po grudniowym występie Jaruzela w TV można by oczekiwać, że na panią Krysię spadną wielkie nieszczęścia. A tu nawet z pracy w tych Azotach jej nie wywalili.

13 XII 1981 internowana w Ośr. Odosobnienia w Olszynce Grochowskiej, zwolniona 24 XII 1981. 27 XII 1981 przesłuchiwana w KW MO w Lublinie, w 1983 nachodzona przez SB w swoim zakładzie, nakłaniana do współpracy. 1982-1985 współpracowniczka TKZ w ZA, 1982-1983 organizatorka biblioteki wydawnictw podziemnych (w mieszkaniu własnym i Jadwigi Andrucewicz).

Była wprawdzie internowana, ale….. 11 dni. Dni a nie tygodni ani nie miesięcy. Dni! Aż żal coś takiego wpisywać do życiorysu. Bo to wygląda albo na kompletne zlekceważenie pani Krysi przez Jaruzela albo na takie lipne przymknięcie dla zrobienia legendy.

No i jeszcze to przesłuchanie na komendzie. Na początku stanu wojennego to przecież przesłuchiwali za byle co. Nie wiem, czy przesłuchali pół miliona ludzi, milion, czy jeszcze więcej. Tak samo z tą biblioteką podziemnych wydawnictw. Co to w ogóle ma być? Przecież wtedy co drugi miał coś nielegalnego w domu i pożyczał kolegom a od nich brał to co oni mieli. Czy wszyscy byli tajnymi bibliotekarzami? Ale jak trzeba to można ukręcić kombatanta nawet z paru gazetek.

Brakuje w tym wszystkim chociaż jednej realnej represji. Nie mówię już o więzieniu, ale wielu ludziom rekwirowali co się dało: samochody, magnetofony, maszyny do pisania. Bo wszystko dało się podciągnąć pod „narzędzie przestępstwa”. Ale nawet to SB takie jakby bez jaj. Nakłaniało do współpracy, ale po odmowie nic nie zrobili. Żaden szantażyk, żadne zwolnienie z roboty.

Normalnie w takich sytuacjach SB robiło przynajmniej tak:

Jed­nak pro­wa­dzą­cy spra­wę po­rucz­nik Ste­fan Kar­da­szew­ski wpadł na po­mysł zwer­bo­wa­nia ak­to­ra do współ­pra­cy z SB. Na­szedł go w miesz­ka­niu wraz z ko­le­gą – po­rucz­ni­kiem Paw­łem Bań­kow­skim. …. Wo­bec nie­prze­jed­na­nej po­sta­wy ak­to­ra, na po­le­ce­nie Woj­sko­wej Pro­ku­ra­tu­ry Gar­ni­zo­no­wej, prze­pro­wa­dzo­no u nie­go re­wi­zję i skon­fi­sko­wa­no nie­le­gal­ną li­te­ra­tu­rę, no­tat­ni­ki i oświad­cze­nie gru­py in­ter­no­wa­nych w Ja­wo­rzu z 5.03.1982 r.

http://www.polishclub.org/2011/03/20/aktor-w-dobie-jaruzelskiego-czy-ignacy-gogolewski-to-zrdlo-sb/

A u Krysi żadnej rewizji. Tej biblioteki też jej nie skonfiskowali. I w ogóle nic po tej jej odmowie nie zrobili.

Zakładam że tam była odmowa chociaż to nie jest wyraźnie powiedziane i gdyby pani Krysia robiła tą lustrację to z takiego niedopowiedzenia już by pewnie coś ciekawego wydedukowała.

(4) Bronisław Geremek stawia na czerwoną młodość pani Krysi

Po studiach mgr Murat poszła do pracy

1976-1977 stażystka w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlu Wewnętrznego Ostrołęka, 1977-1985 specjalista ds. planowania i analiz w Zakładach Azotowych w Puławach, 1985-1989 zatrudniona w Puławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Problemów z zatrudnieniem raczej nie było, ciągłość też jest. Nawet co ciekawe w czasach stanu wojennego, kiedy wiele osób dostało wilczy bilet, żyło z dorywczych robót albo w ogóle musiało emigrować. Chyba że należeli w Solidarności tylko do tej podstawowej szarej masy.

Ale to nie był przypadek młodej ekonomistki Krystyny Murat.

Od IX 1980 w „S”, członek Komitetu Założycielskiego, następnie KZ w ZA; od IV 1981 członek zespołu redakcyjnego „Biuletynu Informacyjnego” ZA; IV-V 1981 delegat na I WZD Regionu Środkowo-Wschodniego, członek Prezydium ZR (odpowiedzialna za sprawy pracownicze); we IX 1981 współorganizatorka konferencji związkowej „Praca ludzka” w Lublinie; delegat na I KZD.

Członek tego, członek tamtego, nawet członek prezydium. Na koniec nie byle jakie wyróżnienie, bo wydelegowano ją na I Krajowy Zjazd Delegatów do Gdańska. Tam gdzie Wałęsa i wszystkie szyszki.

A na krajowym zjedzie młodą ekonomistkę przed trzydziestką przyuważył sam Bronisław Geremek, przewodniczący komisji programowej zjazdu i Krystyna Murat została przewodniczącą jednego z zespołów tej komisji. I to nie jakiegoś dekoracyjnego zajmującego się pierdułkami, ale ważnego strategicznie dla związku, bo zajmującego się pracą i zatrudnieniem oraz prawem pracy.

https://www.academia.edu/2883180/Program_i_my%C5%9Bl_polityczna_NSZZ_Solidarno%C5%9B%C4%87_

Bez zaufania Bronisława Geremka to by z pewnością nie przeszło. No ale Bronisław Geremek nie był dzieckiem i dobrze wiedział, że na absolwentce „czerwonej ekonomii” z SGPiS może całkowicie polegać. Z tej strony socjalizm nie będzie zagrożony.

 

(3) Czerwona ekonomistka

Pani Krysia jak tylko się urodziła, to zaraz poszła na studia

Krystyna Anna Murat, ur. 3 IX 1953 w Puławach. Absolwentka Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, kierunek handel wewnętrzny (1976).

Ale nie skończyła tych studiów na pierwszej lepszej uczelni i pierwszym lepszym kierunku. Jakiejś biologii, geografii czy filologii polskiej, gdzie szły dziewczynki, które lubiły wiersze o wiośnie oraz Rafał Ziemkiewicz.

Pani Krysia widocznie była dziewczynką nietypową, bo poszła na ekonomię i w dodatku na jedną z najbardziej czerwonych i partyjnie pilnowanych uczelni w PRL, jaką był SGPiS, czyli Szkoła Główna Planowania i Statystyki. Wiadomo przecież, że kto planuje i kontroluje statystykę ten ma realną władzę. I nie po to kształci sobie pomocników, żeby trafiali mu się tam jacyś przypadkowi ludzie, z niesprawdzonych środowisk.

Dlaczego maturzystka Krysia poszła na SGPiS nie wiadomo. Może ktoś ją namówił. Może rodzice tak jej kazali. Ciekawsze byłoby ustalenie, kto ją tam przyjął i na jakiej podstawie. W papierach pewnie i tak jest, że „na podstawie egzaminu”. Nie wiadomo też kto ją na tym SGPiSie uczył, kto był promotorem jej pracy magisterskiej i jaki był temat tej pracy. Nie wiadomo też czy studentka Murat otarła się w czasie studiów na przykład o młodego doktora Balcerowicza (obronił w SGPiSie doktorat w 1975)  oraz o inne osoby z tej uczelni, które w kilkanaście lat później zaczną robić zaskakujące kariery.

W tym określeniu SGPiS jako jednej z najbardziej czerwonych uczelni w PRL i o partyjnym pilnowaniu ekonomii nie ma żadnej przesady. W późnym PRLu można było być niemarksistowskim fizykiem, biologiem, filologiem, a nawet niemarksistowskim historykiem. Na przykład od Egiptu i potem odkurzać razem z profesorem Michałowskim różne egipskie kamienie. A inżynierowie po politechnice to już w ogóle nie mieli z marksizmem problemów, bo nie ma marksistowskich całek. Ale ekonomista mógł być tylko marksistowski i czerwony. Po prostu od początku zadbano o to, żeby nie było innej możliwości.

Po 1949 roku PZPR zablokowała awanse niemarksistowskich ekonomistów. /…./ Byli aspiranci z IKKN, podobnie jak np. aspiranci z SGPiS, nie mieli zatem wielu konkurentów. Trafiali na uczelnie, a wsparcie partii powodowało, że bez trudu publikowali artykuły i książki.
/…/
Skutkiem był gwałtowny rozrost tkanki „ekonomii politycznej” − populacja utytułowanych „ekonomistów politycznych” namnażała się wykładniczo i szybko
osiągnęła liczebność setek osób.
Procesy te nie zostały odwrócone po 1956 roku. Ze stanowisk eliminowano
przedwojennych ekonomistów, którzy objęli je powtórnie na fali październikowej „odwilży” /…./. Nie doszło do istotnych zmian w redakcjach (np. w redakcji „Ekonomisty”).

http://ekonomia.wne.uw.edu.pl/ekonomia/getFile/760

A młoda Krysia i dostała się na tą uczelnię pod specjalnym nadzorem i nawet ją planowo skończyła. Akurat w tym samym roku, w którym inni czerwoni ekonomiści planowo wprowadzili kartki na cukier.

 

(2) Życiorys Krystyny Murat z Encyklopedii Solidarności

Żeby wszystko było pod ręką najpierw przekleję tutaj wpis z Encyklopedii Solidarności

http://www.encysol.pl/wiki/Krystyna_Anna_Murat

Krystyna Anna Murat, ur. 3 IX 1953 w Puławach. Absolwentka Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w Warszawie, kierunek handel wewnętrzny (1976).

1976-1977 stażystka w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Handlu Wewnętrznego Ostrołęka, 1977-1985 specjalista ds. planowania i analiz w Zakładach Azotowych w Puławach, 1985-1989 zatrudniona w Puławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Od IX 1980 w „S”, członek Komitetu Założycielskiego, następnie KZ w ZA; od IV 1981 członek zespołu redakcyjnego „Biuletynu Informacyjnego” ZA; IV-V 1981 delegat na I WZD Regionu Środkowo-Wschodniego, członek Prezydium ZR (odpowiedzialna za sprawy pracownicze); we IX 1981 współorganizatorka konferencji związkowej „Praca ludzka” w Lublinie; delegat na I KZD.

13 XII 1981 internowana w Ośr. Odosobnienia w Olszynce Grochowskiej, zwolniona 24 XII 1981. 27 XII 1981 przesłuchiwana w KW MO w Lublinie, w 1983 nachodzona przez SB w swoim zakładzie, nakłaniana do współpracy. 1982-1985 współpracowniczka TKZ w ZA, 1982-1983 organizatorka biblioteki wydawnictw podziemnych (w mieszkaniu własnym i Jadwigi Andrucewicz).

W 1989 członek KO w Puławach (koordynator ds. wyborów). 1989-1991 wyjazd zarobkowy do Francji; 1991-2003 członek Zarządu i dyrektor handlowy w ZA. W 1992 absolwentka DePaul University College of Commerce w Chicago. 2003-2004 prezes Prudnickich Zakładów Produkcji Obuwia, od 2006 pracownik administracji państwowej. W 1994 radna Miasta Puławy z listy „S”, 2002-2003 radna Powiatu Puławskiego z listy LPR.

Odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi (2000).

Pierwsze co się rzuca w oczy to to, że pani Krysia jest jeszcze jedną osobą z biogramem w polskim internecie, która nie ma ani ojca i matki, nie mówiąc o dziadkach.

O jej rodzinie nie ma nic. Jedno wielkie zero. Skąd się rodzice wzięli, co robili podczas wojny i po wojnie. Jakie było nazwisko panieńskie matki. Gdzie rodzice należeli po wojnie, z czego żyli. Nic. Tak samo nic o dziadkach. A przecież wszystko to są rzeczy, które samą panią Krysię bardzo interesują w biogramach innych ludzi. Nawet można powiedzieć, że niesamowicie pasjonują. A tutaj ona sama wygląda jakby spadła do stalinowskiej Polski z księżyca. Albo jakby była znajdą ze stalinowskiego sierocińca.

Oczywiście nie ma mowy, że to się po prostu tam w tej Encyklopedii „nie zmieściło”. Nie zmieścić może się na papierze, bo papier kosztuje, ale w internecie nawet 10 razy dłuższa notka to są bajty bez znaczenia. Co innego jakby tam miał być dołączony gigabajtowy film. Wtedy to faktycznie mógłby być problem.

A tak to po prostu „biała plama”.

Wyróżnione

(1) pink panther = Krystyna Anna Murat

pink panther

Ta starsza pani na zdjęciu to Krystyna Anna Murat, w internecie szerzej znana jako blogerka pink panther. Specjalistka od lustrowania do piątego pokolenia wstecz. Głównie za pomocą polskiej i angielskiej Wiki,  stronki geni.com oraz oczywiście własnych domysłów.

Jak łatwo się domyślić, pani Krysia lustruje tylko tych, których nie lubi. Białe plamy w ich życiorysach zamalowuje zawsze na czarno. Nie ma zmiłuj, że tam może być trochę szaro albo nic ważnego. Bada też ludzkie powiązania. Jak Janek się otarł o Krzysia, Krzyś się otarł o Zdzisia, a Zdziś kiedyś siedział w jednej sali z ruskim szpiegiem, to można od razu napisać, że Janek miał kontakty z KGB. Tą samą metodą zastosował niedawno niejaki Piątek z Gazowni, żeby skompromitować ministra Macierewicza.

Jak to jednak zwykle w życiu bywa, pani Krysia która cudze życiorysy bierze pod mikroskop jak pchły i kroi na żywca, jakoś tak zapomniała na wstępie zlustrować samą siebie i opowiedzieć dokładnie o swoim życiu. Wręcz odwrotnie. Przez długi czas tak bardzo dbała o swoją anonimowość, że nie tylko zwykli czytelnicy myśleli, że pink panther to mężczyzna, ale nawet administracja salonu24 zwracała się do niej na „Pan”.

https://osiejuk.salon24.pl/640011,pink-panther-czyli-odszczurzanie-i-deratyzacja

Sama się zresztą przyznała, że chciała być tym >>anonimowym blogerem „na zawsze”<<.

http://pink-panther.szkolanawigatorow.pl/o-targach-w-bytomiu-melancholijnie

Niestety nie wzięła pod uwagę, że zaczęła zadawać się z nadpobudliwymi mężczyznami, a oni wszystko wypaplusiali. Ale dzięki temu można teraz zastosować lustracyjne reguły stosowane przez pink panther do niej samej.